Tłumaczenie hasła "schronisko turystyczne" na niemiecki . Schutzhütte jest tłumaczeniem "schronisko turystyczne" na niemiecki. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Usługi w zakresie zakwaterowania, schronisk i kwater świadczone przez hotele, pensjonaty, obozy turystyczne, domy wiejskie, schroniska turystyczne ↔ Beherbergung von Gästen in Hotels, Pensionen, Ferienheimen, Bauernhöfen
Schronisko turystyczne (w Polsce ustawowo: schronisko) – obiekt hotelarski zlokalizowany poza obszarami zabudowanymi, przy szlakach turystycznych, świadczący minimalny zakres usług związanych z pobytem klientów: przeznaczony dla potrzeb obsługi ruchu turystycznego, zapewniający miejsce odpoczynku, schronienia przed wpływem
Karpathenverein. Karpathenverein, KV (pol. Towarzystwo Karpackie ), właściwie Ungarischer Karpathenverein (UKV), Magyarországi Kárpát-egyesület (MKE) (pol. Węgierskie Towarzystwo Karpackie, słow. Uhorský karpatský spolok) – organizacja turystyczna działająca w Karpatach, głównie w Tatrach, początkowo węgiersko-niemiecka, a w
1 schronisko. n. Herberge f; Hütte f. schronisko turystyczne — Touristenheim n. schronisko młodzieżowe
Jeżeli chcesz zaplanować wycieczkę w oparciu o przedstawione propozycje, to klikając w nazwę przejdź do opisu wybranego szlaku i wybierz znajdujący się na końcu opisu przycisk 'Do kalkulatora szlaków'. Gdy poniżej nie znajdziesz interesujacego Cię szlaku, to przejdź do 'Kalkulatora szlaków' wybierając ten przycisk:
Opis szlaku górskiego z Kuźnic na Giewont. Zatrzymujemy się w Zakopanem parkingu przy rondzie Jana Pawła II. Współrzędne parkingu: 49.284182, 19.973045. Do Kuźnic docieramy po kilkunastu minutach drogi i rozpoczynamy walkę z wiatrakami, czyli z wyślizganą trasą do schroniska. Ty do Kuźnic możesz podjechać busem od parkingu.
. Polska ma wiele pięknych miejsc i do codziennego życia i do wakacyjnego czy weekendowego zwiedzania. A jedną z największych zalet mieszkania w Polsce południowej jest to, że bardzo łatwo można wyskoczyć na dzień bądź na weekend w góry. W odległości takiego większego rzutu beretem mamy Gorce, Pieniny, Beskidy i Tatry. Korzystamy zatem z możliwości takich wypadów na tyle często na ile czas pozwala, a najfajniej jest gdy uda się zebrać na wyjazd większą ekipę. Po kilku/kilkunastu wycieczkach w mniejsze i większe góry doszliśmy do wniosku, że trzeba wreszcie dzieciom pokazać Tatry. Zamarzyła nam się piękna wysokogórska trasa, lśniące tatrzańskie jeziora i rozgwieżdżone niebo nocą. Szlaki tatrzańskie (poza dolinami) są z reguły dość długie i trudno je byłoby pokonać większą ekipą z dziećmi w przeciągu jednego dnia. Zatem trzeba zaplanować nocleg, oczywiście najlepiej w schronisku! Mamy ich w Tatrach dość sporo do wyboru, a niektóre jak np. Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów to prawdziwe perełki, gdzie cudownie byłoby spędzić letni lub wczesnojesienny weekend. Nasze marzenia szybko jednak zostały ostudzone- okazało się bowiem, że planując wyjazd nawet 2-3 miesiące do przodu nie możemy zarezerwować 12 miejsc noclegowych w żadnym schronisku! Polskie Tatry zdecydowanie okazały się zbyt popularne. Co robić? Cóż, Pięć Stawów Polskich musi jeszcze poczekać na swój dzień, a my mamy przecież naszych braci Słowaków z dużo większą powierzchnią zajmowaną przez te przepiękne granitowe góry. Zatem decyzja zapadła, jedziemy na Słowację! Na nocleg wybraliśmy Chatę pri Zelonym Plesie, schronisko przepięknie umiejscowione przy Zielonym Stawie Kieżmarskim, w którym odbijają się szczyty Koziej Turni, Jastrzębiej Turni i Małego Kieżmarskiego. Na szczęście nie ma problemu z rezerwacją typowo schroniskowego 12 osobowego pokoju z piętrowymi łóżkami. Wyruszamy w sobotę wczesnym rankiem, nie mamy wszak daleko. Samochód można zostawić na parkingu przy ulicy gdzie zaczyna się żółty szlak wzdłuż Kieżmarskiej Białej Wody, my jednak wolimy podjechać nieco dalej do Tatrzańskiej Łomnicy i zostawić auta na strzeżonym parkingu. Stamtąd również żółtym, tylko trochę dłuższym szlakiem docieramy do Doliny Białej Wody. Na rozejściu szlaków Nad Matlarami skręcamy w lewo na szlak niebieski i idziemy w górę wygodną ścieżką w dość zacienionym lesie. Nie śpiesząc się dochodzimy do źródła Zimna Studnia nazywanego też Rzeżuchowym Źródłem. Tam robimy postój na kanapki, słodycze i inne zabrane dobroci. Plecaki które niesiemy są dość wypakowane, ale na szczęście nie musieliśmy zabierać pełnego turystycznego wyposażenia typu śpiwory czy kuchenka turystyczna bo schronisko dysponuje pościelą i restauracją. Kolejne rozejście szlaków ale my tym razem nie skręcamy w lewo, na żółty krótszy szlak tylko idziemy dalej prosto niebieskim. Wybieramy dłuższą drogę, ponieważ nie mamy dziś w planie zdobywać żadnego z wysokich szczytów, a tylko dotrzeć do schroniska (droga której nie wybieramy jest drogą prowadzącą turystów na Jagnięcy Szczyt). Idąc niebieskim szlakiem docieramy do Wielkiego Białego Stawu Kieżmarskiego. Jest pięknie. Im wyżej jesteśmy, tym piękniejsze górskie widoki nam się pokazują, chociaż dzień jest dość pochmurny. Przy jeziorze robimy kolejny dłuższy postój, jest tam bardzo przyjemnie – jesteśmy już na wysokości 1613 m Stąd czeka nas już tylko zejście czerwonym szlakiem (końcowy odcinek tatrzańskiej magistrali) do Chaty pri Zelonym Plesie. Meldujemy się w schronisku, jemy obiad i do wieczora cieszymy się niesamowitą ciszą i pięknem gór nad Zielonym Stawem.’ Dzieciaki w liczbie sześciu bawią się wśród kosodrzewiny nad wodą, wszyscy robimy jeszcze krótki spacer pod wodospad. Czytamy w sieci, że nazwa Stawu związana jest z kolorem wody: według legendy, źródłem zielonej barwy jest rubin (karbunkuł), który spadł do wody ze szczytu Jastrzębiej Turni, a za nim wskoczył do wody syn hrabiego Tökölya. Wieczorem na dole w barze schroniska zbiera się sporo osób z gitarami, śpiewają turystyczne piosenki- my jednak nie bardzo możemy się dołączyć bo nie znamy języka ani słowackich piosenek, mimo, że sporo czasu w latach studenckich spędziliśmy po obu stronach Tatr. Ale klimat jest niesamowity. No i to na co liczyliśmy – niebo pełne gwiazd jakiego nie da się zobaczyć już teraz prawie nigdzie. W miastach i wsiach mamy zbyt dużo oświetlenia domów, dróg, żeby znaleźć taką prawdziwą ciemną noc trzeba pójść w góry albo na bezdroża. Wtedy dopiero widać jak dużo gwiazd jest na naszym nocnym niebie. Noc spędzamy na typowo schroniskowych piętrowych łóżkach, co jest oczywiście atrakcją samą w sobie, łazienka (również typowo schroniskowa) jest na korytarzu i jak zawsze w tego typu miejscach jest do niej kolejka – czujemy się zupełnie jak 20 lat temu. Następnego dnia budzi nas czyściutkie niebieskie niebo, mamy piękny słoneczny poranek. Jemy śniadanie (w cenie noclegu), pijemy kawę przy stoliku na zewnątrz, pakujemy się i ruszamy na trasę. Dziś podejmujemy większe górskie wyzwanie – mamy do zdobycia pierwszy dla naszych dzieci dwutysięcznik. Do Tatrzańskiej Łomnicy zamierzamy dojść szlakiem czerwonym przez Rakuską Czubę (Velka Svistovka). Szczyt ten ma 2038 m i na szlaku spotkamy miejsca zabezpieczone łańcuchami. Podejście nie jest bardzo trudne, ale jednak nadaje się tylko dla dzieci, które mają już wcześniejsze doświadczenie w niższych górach. Początkowo idziemy zakosami przez kosodrzewinę, trochę trudniejsze momenty są w żlebie przed Rakuskim Przechodem, ale mamy piękną pogodę, więc przechodzimy ten teren bezproblemowo. Po dotarciu na Rakuski Przechod, zdobywamy szczyt i robimy sesję zdjęciową o widoki są naprawdę niesamowite! Z Rakuskiego Przechodu dalej czerwonym szlakiem i niezbyt wygodną, kamienistą ścieżką schodzimy do Łomnickiego Stawu. Tam znowu odpoczywamy podziwiając jeżdżącą na Łomnicę kolejkę. Po jedzeniu część grupy o słabszych kolanach decyduje się na zjechanie w dół do Tatrzańskiej Łomnicy gondolą, natomiast pozostali dzielnie schodzą zielonym szlakiem. Zmęczeni docieramy do auta i w tradycyjnych niedzielnych korkach wracamy „zakopianką” do Krakowa. Czas dojazdu z Krakowa – 2-2,5 h (bez korków) Czas przejścia pierwszego dnia łącznie z długimi postojami 6 h Czas przejścia drugiego dnia 7 h (można skrócić zjeżdżając kolejką) Koszt noclegu dla 1 osoby około 23 euro ze śniadaniem Trasy po Słowackich Tatrach (długość i czas przejścia) wygodnie planuje się używając strony: Opis schronisk w Tatrach Słowackich: Zgłoszenie nadesłała: Agnieszka Chmielarczyk
Nasza ostatnia słoweńska wycieczka to trochę spontan, którego nie było w przygotowanej przeze mnie przed wyjazdem rozpisce. Doszliśmy jednak do wniosku, że wyższe góry na końcu już odpuszczamy i po raz kolejny ruszamy w dolinę. Zahaczając na początek o malowniczy wodospad Pericnik. Wodospad Pericnik to jeden z najwyższych wodospadów Słowenii. Składa się z dwóch części, pierwsza z nich mierzy 16 m, znacznie większe wrażenie robi jednak ta 52- metrowa. Wyjątkowość tego wodospadu polega także na tym, że można obejść go dookoła w ten sposób, że znajdziemy się za spadającym słupem wody. Należy jednak uważać, ścieżka jest bowiem wąska i śliska. Aby dostać się do wodospadu należy kierować się na Mojstranę a następnie w kierunku Doliny Vrata. Praktycznie pod samym, 15- minutowym szlakiem pod sam Pericnik można zostawić samochód pod restauracją Koca na Pericniku. Mimo informacji, że parking jest płatny a opłaty za niego uiścić należy w lokalu, zarówno kiedy przyjechaliśmy, jak i po naszej wycieczce restauracja była zamknięta, parkowaliśmy więc za darmo. W pierwszej kolejności udaliśmy się a punkt widokowy, który nie prowadzi jednak aż od sam wodospad, dopiero później, kolejną ścieżką dochodzi się aż pod sam strumień wody. Wodospad faktycznie robi wrażenie, najbardziej chyba swoją bliskością, my jednak nie zdecydowaliśmy się podchodzić aż za wodną kaskadę. Wystarczyło nam delektowanie się pięknem i potęgą spadających mas wody z miejsca na szlaku. Sama wizyta pod wodospadem to było jednak dla nas zdecydowanie za mało, dlatego po powrocie na parking ruszyliśmy dalej obierając za swój cel schronisko Alzajev Dom. Do samego schroniska, znajdującego się pod ścianą Triglavu dojechać można wprawdzie samochodem, jest to jednak zdecydowanie nie w naszym stylu. Postanowiliśmy więc całą drogę przebyć pieszo wspinając się wzdłuż dość stromo pnącej się w górę drogi asfaltowej. Trasa prowadzi cały czas lasem na widoki nie możemy więc liczyć, gdy jednak docieramy do samego schroniska sytuacja zdecydowanie się zmienia. Swój początek mają tu bowiem nie tylko szlaki w wyższe partie Alp Julijskich, podziwiać możemy w pełnej krasie także najwyższy szczyt Słowenii, czyli Triglav. Po odpoczynku i posileniu się po raz kolejny tradycyjnymi słoweńskimi strukli wracamy do samochodu. W drodze powrotnej proponuję jednak nie trzymać się bardzo dokładnie poprzedniej trasy a zboczyć nieco na równoległą drogę prowadzącą do punktu widokowego i przepięknej skalnej galerii. Przechodząca tamtędy ścieżka prowadzi nas tuż pod okazałą skałą wymywaną przez setki lat przez wodę, z której w dalszym ciągu sączą się drobne, wodne kropelki. Podążając za oznakowaniami trafimy tam bez problemu, podobnie będzie z powrotem, szlak bowiem łączy się w końcu z główną drogą prowadzącą do schroniska, która z kolei prowadzi nas prosto na parking. A stamtąd już prosta droga powrotna na kemping. Wizyta w Dolinie Vrata była naszą ostatnią słoweńską wycieczką. Ostatni dzień pobytu przeznaczyliśmy na relaks i spokojne pakowanie. A jak zapamiętamy cały wyjazd? Słowenia po prostu nas oczarowała. Nie mam w zwyczaju myśleć o powrotach do miejsc, w których już byłam, trochę szkoda mi na to życia, w przypadku Słowenii jednak nie umiem tego wykluczyć. to niesamowite, że w kraju o tak małej powierzchni znaleźć możemy wszystko- góry, rzeki, jeziora a nawet morze. Słoweńcy mają prawdziwe szczęści. My natomiast korzystajmy, choćby podczas krótkiej podróży- odwiedzenie Słowenii polecać będę każdemu, każdy bowiem, jestem tego pewna, znajdzie tam coś, co go zachwyci.
Dolina Chochołowska to najdłuższa, a dla wielu również najpiękniejsza dolina w Polskich Tatrach. Będąc w Zakopanem, koniecznie wybierz się tam na spacer. Mamy informacje, które będą cenne przy planowaniu wycieczki. Sprawdź, jak dojechać i gdzie jest parking w Dolinie Chochołowskiej, jakie trasy na ciebie czekają i ile czasu potrzebujesz na treściCo warto wiedzieć o Dolinie Chochołowskiej?Jeśli wiosna, to krokusy!Dolina Chochołowska: parking, dojazdDolina Chochołowska: trasy i szlakiSchronisko PTTK w Dolinie Chochołowskiej: noclegi i restauracjaDolina Chochołowska: kolejką i na rowerzeDolina Chochołowska z psemDolina Chochołowska z wózkiemPolana Chochołowska i co dalej? Co warto wiedzieć o Dolinie Chochołowskiej?Choć, kiedy słyszymy „Dolina Chochołowska”, myślimy „Zakopane”, to tak naprawdę leży ona administracyjnie w Witowie – wsi oddalonej od stolicy polskich Tatr o kilkanaście kilometrów. Dolina znajduje się w polskich Tatrach Zachodnich, na ich zachodnim skraju. Jest też największą tatrzańską doliną – jej powierzchnia przekracza 35 czasie wędrówki Doliną Chochołowską towarzyszyć nam będą piękne krajobrazy. W większości dolinę pokrywają lasy świerkowe, a w jej dolnej części rośnie też reliktowa sosna zwyczajna, której jest tu najwięcej w polskich Tatrach. Spomiędzy drzew wyrasta wiele turni, spośród których więcej uwagi warto poświęcić w czasie spaceru Mnichom Chochołowskim, które prezentują się wyjątkowo pięknie. Śladami prekursora stylu zakopiańskiego. Kojarzycie te charakterystyczne budowle?W Dolinie Chochołowskiej żyją też dzikie zwierzęta, niedźwiedzie, jelenie i świstaki tatrzańskie. Ciekawostką jest też fakt, że w dolinie znajdują się jaskinie i choć jest ich niemało, to niestety musimy obejść się smakiem – żadna z nich nie nadaje się do tego, by udostępnić ją Chochołowska przez lata była największym ośrodkiem pasterstwa w Tatrach, czego ślady możemy obserwować do dzisiaj – wciąż znajduje się w niej wiele szałasów, szop i bacówek, a niektóre polany w dolinie wciąż są wypasane. Dziś ta tatrzańska dolina jest niezwykle popularna wśród turystów, ale warto wiedzieć, że pierwsi podróżnicy trafiali tu jeszcze w XIX wiosna, to krokusy!Dolinę Chochołowską warto odwiedzić wiosną, ponieważ to wtedy zakwita w niej prawdziwe morze krokusów. To, kiedy dokładnie się pojawią, zależy od pogody, ale na przełomie marca i kwietnia na pewno będzie już na co popatrzeć. Chcąc wybrać się do Doliny Chochołowskiej „na krokusy”, trzeba jednak brać pod uwagę ich popularność – w czasie ich kwitnienia magiczny krajobraz doliny chcą zobaczyć tysiące turystów. Jeśli nie lubisz tłumów, wybierz się na szlak bardzo wcześnie rano. Oczywiste jest też, że najwięcej gości w Dolinie Chochołowskiej jest w w Dolinie Chochołowskiej to prawdziwy symbol wiosny. Gdy zakwitają, Siwa Polana staje się fioletowa. Wojciech Matusik / Polska PressDolina Chochołowska: parking, dojazdZlokalizowany tuż przy wejściu do Doliny Chochołowskiej parking pomieści wiele samochodów. Miejsca postojowe oferuje kilka parkingów, a cena we wszystkich jest zbliżona. Mimo tego, że parking w Dolinie Chochołowskiej jest spory, w sezonie nie zawsze jest w stanie pomieścić wszystkich dojazd do Doliny Chochołowskiej z Zakopanego w normalnych warunkach zajmuje około 15 minut. W tym kierunku jeździ też sporo busów, dlatego warto skorzystać z ich oferty, by nie martwić się tym, czy będziemy mieli gdzie zostawić samochód. Przejazd busem w jedną stronę kosztuje ok. 7 Chochołowska: trasy i szlakiPo przyjeździe do Doliny Chochołowskiej i przekroczeniu kas, znajdziecie się na Siwej Polanie. Stąd, aż do Polany Chochołowskiej prowadzi zielony szlak. Podzielono go na odcinki:Siwa Polana – Polana Huciska: odległość między tymi punktami wynosi 3,3 km, a czas przejścia szacowany jest na 45 minut Polana Huciska – Starobociańska Dolina: to odcinek długości 1,8 km, na którego przejście potrzebujemy około 20 minut Starobociańska Dolina – Polana Trzydniówka: ten fragment trasy liczy zaledwie 700 m i pokonamy go w 10 minut Polana Trzydniówka – Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej: na ostatni odcinek trasy liczący 1,5 km potrzebujemy 25 minut. Cała trasa Doliną Chochołowską od bram do Polany Chochołowskiej ma 7,3 km długości, a jej przejście zajmuje około godziny i 40 zielonym szlakiem miniemy krzyż postawiony ponad 100 lat temu, a odnowiony po wizycie papieża w 1983 roku, Niżnią Bramę Chochołowską, czyli wrota skalne, znajdujące się pomiędzy Polaną Huciska a Polaną pod Jaworki. Tu, po wschodniej stronie drogi znajduje się Skała Kmietowicza, którą rozpoznacie dzięki tablicy upamiętniającej przywódcę powstania chochołowskiego oraz medalionowi z wizyty Jana Pawła II, kapliczkę postawioną na cześć wójta Witowa, znajdującą się na Polanie Huciska, Wyżnią Bramę Chochołowską, tuż za bacówką z Polany Huciska. Polana Chochołowska, do której dotrzemy wędrując wytyczonym przez Dolinę Chochołowską zielonym szlakiem, jest jedną z największych polan w całych Tatrach i największą polaną w ich polskiej części. W tym miejscu warto się nie spieszyć, bo naprawdę jest co podziwiać. Wrażenie robią wspomniane wcześniej Mnichy Chochołowskie oraz górujące nad polaną szczyty: Grześ, Wołowiec, Kominiarski Wierch. Od głównego szlaku odchodzi też ścieżka do kapliczki – warto dołożyć trochę kroków, by także ją Polany Chochołowskiej można także wejść na czerwony szlak, który prowadzi do Trzydniowiańskiego Wierchu. Zielony szlak prowadzi natomiast docelowo do schroniska w Dolinie PTTK w Dolinie Chochołowskiej: noclegi i restauracjaSchronisko Chochołowskie, jak potocznie się je nazywa, jest największym polskim schroniskiem w Tatrach i warto zatrzymać się w nim, jeśli chcemy zdobyć otaczające Polanę Chochołowską szczyty. Schronisko w Dolinie Chochołowskiej oferuje 121 miejsc noclegowych w pokojach przeznaczonych dla mniejszych i większych grup. Nocleg trzeba jednak zarezerwować zawczasu, bo przy braku wolnych miejsc schronisko nie oferuje noclegu na podłodze. Ceny noclegu w schronisku w Dolinie Chochołowskiej zaczynają się od 45 zł (w 14-osobowym pokoju bez umywalki), a kończą na 90 zł (w 4-osobowym pokoju z łazienką i pościelą). Członkowie PTTK, Honorowi Dawcy Krwi oraz uczniowie i studenci mogą liczyć na którzy nie zamierzają zatrzymywać się na Polanie Chochołowskiej na dłużej, mogą skorzystać ze schroniskowej restauracji, która oferuje domowe karmią w najpopularniejszych tatrzańskich schroniskachDolina Chochołowska: kolejką i na rowerzeW Dolinie Chochołowskiej kursuje kolejka „Rakoń”, dzięki której możemy oszczędzić nieco sił i przejechać część szlaku. Kolejka zaczyna trasę na Siwej Polanie, a kończy na polanie Huciska, czyli tam, gdzie kończy się asfaltowa droga. Korzystając z kolejki można oszczędzić trochę sił czasu, bo przejście pieszo tego liczącego 3,5 km odcinka zajmuje przynajmniej trzy w Dolinie Chochołowskiej kursuje co pół godziny od maja do końca września przez większość dnia, a koszt przejazdu w jedną stronę w 2021 roku wynosił 7 Dolinie Chochołowskiej można także poruszać się rowerem. Warto o tym wspomnieć, ponieważ w niewielu tatrzańskich dolinach jest to możliwe. Osoby chcące wejść z rowerem na teren Doliny Chochołowskiej muszą liczyć się z niewielką dodatkową opłatą. Jeśli nie masz własnego jednośladu, to nie problem. Wypożyczalnie rowerów w tym miejscu pozwolą ci przemierzyć Dolinę Chochołowską na dwóch kołach. Za wynajem roweru zapłacisz 10 zł za każdą godzinę lub 40-60 zł za dzień/dobę. Dodatkowo do roweru można też wypożyczyć kask i fotelik. Jednośladem można dojechać aż do Dolinę Chochołowską przejeżdżają też dorożki konne, które jako jedyne docierają aż do Polany turystyczne, które powinieneś znać! Zabierz je ze sobą w góryDolina Chochołowska z psemNa wycieczki w polskie Tatry turyści nie mogą zabierać ze sobą psów. Wyjątkiem od tej reguł są jedynie Dolina Chochołowska oraz Droga pod Reglami. Wybierając się do Doliny Chochołowskiej z psem, pamiętaj jednak, że po dotarciu do schroniska na Polanie Chochołowskiej, nie możesz wejść z pupilem na żaden ze szlaków prowadzących w góry. Ignorując ten zakaz, musisz liczyć się z mandatem do 500 zł, który może nałożyć straż parku. Psa nie można też spuszczać ze smyczy na żadnym odcinku z psem. Lista miejsc na trekking w polskich górachDolina Chochołowska z wózkiemCiągnąca się przez 3,5 km asfaltowa droga na początku szlaku biegnącego przez Dolinę Chochołowską sprawia, że wiele osób decyduje się na wędrówkę zabrać dziecko w wózku. Trzeba jednak pamiętać o tym, że gdy kończy się asfalt, droga staje się już mniej przyjemna i prowadzenie wózka będzie trudne i męczące. Odradzamy wycieczki zakładające dojście aż do Polany Chochołowskiej z wózkiem głębokim, natomiast ze spacerówek, najlepiej sprawdzą się te solidniejsze. Warto jednak rozważyć zabranie dziecka do Doliny Chochołowskiej w nosidełku, co będzie wygodniejsze i Chochołowska i co dalej?Jeśli po dotarciu do Schroniska Chochołowskiego masz jeszcze siłę i ochotę na dalszą wędrówkę, możesz wybrać się żółtym szlakiem na Grzesia, z którego szczytu rozpościera się zapierający dech w piersiach widok. Grześ jest najłatwiej dostępnym szczytem, przez co na prowadzącym do niego szlaku na pewno nie będziesz szedł samotnie. Wejście na szczyt Grzesia powinno zająć około półtorej godziny. Pamiętaj, że niezbędne są porządne buty trekkingowe!Grześ jest też zdobywany przez turystów, których celem jest Wołowiec, do którego dalej prowadzi niebieski szlak. Szacowany czas na pokonanie trasy między Grzesiem a Wołowcem to niecałe dwie godziny. Jeśli jednak nie jesteś wprawnym turystą, a na wycieczkę masz tylko jeden dzień, naciesz się krajobrazem ze szczytu Grzesia, nabierając przy tym sił na drogę z dzieckiem. Fotelik czy przyczepka - jak bezpiecznie podróżować z maluchem? Wycieczka sposobem na stres. Jak podróżować, by ukoić nerwy?Jak uniknąć wypadku na wycieczce w góry? Podstawowe zasady bezpieczeństwaKasprowy Wierch: niesamowite zdjęcia zachęcają do wycieczkiPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Dla spragnionego pustych górskich szlaków i bliskiego kontaktu z naturą wędrowca, Ścieżka nad Reglami jest niczym baśniowa kraina. Pełna przepięknych krajobrazów, kamienistych podejść, kładek przez torfowiska i gęstwinę karkonoskiego lasu oraz niewidocznych ścieżek przez morze kosodrzewiny. To miejsce sprawia, że kto choć raz posmakuje jego uroków, z pewnością będzie chciał wrócić w Karkonosze. I to chwilę po tym, jak wróci do domu. Kiedy po powrocie do Wrocławia pomyślałam o naszej karkonoskiej wędrówce, czułam jakbyśmy wrócili z drugiego końca świata, a nie położonego zaledwie 120 km od dalej pasma Sudetów. Podobnie jest, kiedy patrzę na zdjęcia zatłoczonych szlaków na Śnieżkę, czy Wodospad Kamieńczyka. Czy to ta sama kraina, w której usiedliśmy na kamieniach przy szlaku, kiedy nie byliśmy w stanie iść dalej i przez bite kilkadziesiąt minut postoju nie musieliśmy robić nikomu przejścia! Jak gdyby nigdy nic rozkoszując się promieniami letniego słońca i śpiewu mieszkańców karkonoskiego lasu. Czy przypadkiem nie stało się tak, że gdzieś w Pielgrzymach odkryliśmy magiczne przejście, które zabrało nas do innej rzeczywistości? Być może. Spis treściZABIERAM CIĘ W KARKONOSZEŚCIEŻKA NAD REGLAMI – Z KARPACZA DO JAKUSZYC CO TO SĄ REGLE? I DLACZEGO „ŚCIEŻKA NAD REGLAMI”?PIELGRZYMY – BRAMA DO ŚCIEŻKI NAD REGLAMIŚCIEŻKA NAD REGLAMI: OD PIELGRZYMÓW DO PRZEŁĘCZY KARKONOSKIEJSCHRONISKO ODRODZENIE I PRZEŁĘCZ KARKONOSKAPĘTLA Z PRZESIEKI LUB BOROWIC – KAWAŁEK ŚCIEŻKI NAD REGLAMIOD PRZEŁĘCZY KARKONOSKIEJ DO PETROVEJ BOUDYOD PETROVEJ BOUDY DO BAŻYNOWYCH SKAŁCZARNY KOCIOŁ JAGNIĄTKOWSKITRZY ROZDROŻA NA DRODZE DO ŚNIEŻNYCH STAWKÓWJAK DOJŚĆ DO CZARNEGO KOTŁA OD POLSKIEJ STRONY?ABSOLUTNIE ZACHWYCAJĄCE ŚNIEŻNE KOTŁYŚNIEŻNE STAWKI – NAGRODA ZA TRUD NA ŚCIEŻCE NAD REGLAMIZE ŚNIEŻNYCH KOTŁÓW DO SCHRONISKA POD ŁABSKIM SZCZYTEMMOKRA DROGA – CZYLI PRZEMIERZAMY SZRENICKIE MOKRADŁAWOKÓŁ SZRENICY – TO TRZEBA ZOBACZYĆCZY ŚCIEŻKA NAD REGLAMI KOŃCZY SIĘ NA HALI SZRENICKIEJ, CZY W JAKUSZYCACH? ZABIERAM CIĘ W KARKONOSZE Dziś chciałabym Ci ją pokazać. Ścieżka nad Reglami, to moim zdaniem najpiękniejszy szlaku w Karkonoszach i po prostu muszę Ci o niej opowiedzieć. Przeszliśmy go w całości podczas naszej 7-dniowej wyprawy od Karpacza do Szklarskiej Poręby. Z dwójką dzieci: czteroletnią Sarą i dwuletnią Igą. I mimo iż trasa z Karpacza do Szklarskiej zielonym, a nie czerwonym szlakiem po szczytach, na pierwszy rzut oka wydaje się być trudniejsza, to była najlepsza decyzja. Zielony szlak jest niezwykle malowniczy, intensywnie zielony i…. ciekawy dla kilkulatków, które na górskiej drodze potrzebują przygód, a nie nudnej szutrowej drogi, nawet z najpiękniejszym widokiem na świecie. Choć i tu można liczyć na cudne widoki. Gdzieniegdzie zza drzew wyłania się Kotlina Jeleniogórska wraz z otaczającymi ją innymi pasmami gór. Szlak prowadzi bardzo różnorodną ścieżką i drewnianymi pomostami (tak by nie uszkodzić unikatowej roślinności), a także kamiennych chodnikach i uroczych mostkach nad licznymi potokami. Zobacz! Cała trasa naszej wyprawy „Zbieraj się w Karkonosze” dzień po dniu ŚCIEŻKA NAD REGLAMI – Z KARPACZA DO JAKUSZYC Ścieżka nad Reglami, czyli zielony szlak prowadzący z Hali Szrenickiej nad Szklarską Porębą do Pielgrzymów w okolicy Karpacza, ma ponad 20 km. De facto zielony szlak zaczyna się już na Przełęczy Szklarskiej w Jakuszycach i wtedy całość ma 28 km, czyli dystans podobny do tego, o którym można przeczytać w przewodnikach turystycznych ( na stronie KPN-u) . Biorąc jednak pod uwagę odległość od Hali Szrenickiej do Pielgrzymów, trzeba przygotować się na 21,5 km marszu plus dodatkowe kilka kilometry na dojście do Hali Szrenickiej i zejście z Pielgrzymów. Taki początek i koniec podaje Marek Staff – autor Słownika Geografii Turystycznej Sudetów cz. II – absolutnej klasyki gatunku jeśli chodzi o literaturę turystyczną. Choć jak sam autor wskazuje, czasem podaje się, że szlak rozpoczyna się dopiero przy Schronisku Pod Łabskim Szczytem i kończy w Czarnym Kotle Jagniątkowskim. Jakby jednak nie było, zielony szlak jest absolutnie przepiękny, bardzo różnorodny i możliwy do przejścia w 1 lub 2 dni (jeśli idziecie z małymi dziećmi lub macie ochotę na dłuższe postoje i nocleg w schronisku). Mapa turystyczna wyznacza przejście całego zielonego szlaku na 8h 20 min (jeśli weźmiemy pod uwagę długość szlaku 26,8km, różnica w stosunku do starych przewodników wynika ze zmienionego przebiegu szlaku w 2008 roku). Licząc od strony Jakuszyc czeka nas 1167 m podejść i 876 m zejść. CO TO SĄ REGLE? I DLACZEGO „ŚCIEŻKA NAD REGLAMI”? Nazwa „Ścieżka nad Reglami” powstała po 1945 roku na wzór tatrzański. Regle to piętra charakterystycznej roślinności na danej wysokości. Piętro regla górnego (1000-1250 m to świerczyna sudecka przechodząca w zarośla kosodrzewiny (w piętrze subalpejskim). Występują tu także łąki i torfowiska wraz z charakterystyczną i często endemiczną dla Karkonoszy roślinnością (jak choćby dzwonek karkonoski, czy wełnianka pochwowata, która nas zauroczyła podczas ostatniego pobytu). Niżej jest jeszcze regiel dolny (500-1000 m Zielony szlak w Karkonoszach prowadzi pomiędzy górnym reglem na wysokości 1100-1200 m a piętrem subalpejskim. Inna, praktycznie nieużywana nazwa tego szlaku, to „Droga nad Zboczami”, a z niemieckiego w dosłownym tłumaczeniu „Zawieszona droga” (Gehangweg) i faktycznie tak jest. Zielony szlak trawersuje zbocza głównego szczytu Karkonoszy (czyli prowadzi równolegle na określonej wysokości) pod takimi szczytami jak: Szrenica (1362 m Łabski Szczyt (1471 m Wielki Szyszak (1509 m Śmielec (1424 m Śląskie Kamienie (1413 m Mały Szyszak (1436 m i Smogornia (1489 m Karkonosze widziane z odległości ~ 50 km z Pogórza Izerskiego. Między miejscami, które przeszliśmy Ścieżką nad Reglami (od Pielgrzymów do Jakuszyc) jest 18,8 km. Na zdjęciu powyżej widać szczyty, pod którymi prowadzi ścieżka. fot. Przemysław Janiszewski, licencja CC Ścieżka nad reglami prowadzi przez Szrenickie Mokradła, stąd odcinek na trasie od Szrenicy do Schroniska pod Łabskim Szczytem nosi nazwę „Mokra droga”, potem dnem kotłów polodowcowych: Czarnego Kotła Jagniątkowskiego i Śnieżnych Kotłów. Czarny Kocioł Jagniątkowski Ścieżka pod Reglami w Śnieżnych Kotłach Szliśmy ze wschodu na zachód i tak też pokażę Ci ten szlak, choć większość wybiera odwrotny kierunek. PIELGRZYMY – BRAMA DO ŚCIEŻKI NAD REGLAMI Dla nas szlak rozpoczyna się tuż pod Pielgrzymami, jednymi z najpiękniejszych i najokazalszych grup skalnych w Karkonoszach. Widać je z wielu miejsc w górach i Kotlinie Jeleniogórskiej. Najwyższe skały osiągają nawet 25 metrów wysokości. Swoim kształtem rozbudzają wyobraźnię. Niektórym przypominały Trzy Wdowy, innym Trzy Turnie, Zamczysko, aż wreszcie stanęło na Pielgrzymach. Chociaż Niemcy mieli zdecydowanie mniejszą wyobraźnię, bo nazwali je po prostu „Dreisteine” – trzy kamienie. Zobacz! Ja dotrzeć na Pielgrzymy? Jak zrobić pętle z początkiem i końcem w Karpaczu – zobacz naszą propozycję. Przeczytaj też jeśli chcesz zobaczyć jak najszybciej dotrzeć do Ścieżki nad Reglami z Karpacza. To właśnie tutaj rozpoczynamy naszą przygodę ze Ścieżką nad Reglami. Przyszliśmy tu w niecałą godzinę z Samotni. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaczął kropić deszcz, a gęsta chmura powoli schodziła coraz niżej i niżej… jakby chciała przestraszyć nas przed dalszą wędrówką. Nie daliśmy się jednak… i dobrze. ŚCIEŻKA NAD REGLAMI: OD PIELGRZYMÓW DO PRZEŁĘCZY KARKONOSKIEJ Pierwszy odcinek szlaku od Pielgrzymów do Przełęczy Karkonoskiej jest praktycznie pusty. Mijamy dosłownie garstkę osób. Droga jest zadbana i nowa. Rok temu zostały wymienione drewniane chodniki poprowadzone nad cennymi przyrodniczo wilgotnymi karkonoskimi łąkami. Wszystko po to, aby ograniczyć negatywny wpływ ruchu turystycznego na ekosystemy leśne. Rozglądamy się dookoła. Dostrzegamy charakterystyczny bawełniany kwiatek – to wełnianka pochwowata, która będzie towarzyszyła nam przez następne kilkadziesiąt kilometrów. Kiedyś z delikatnego puchu robiono knoty do lamp i wypełniano poduszki, dziś po prostu jest ozdobą na szalku. W dole słuchać szemrzące cichutko strumienie. Widzimy małe kaskady opadającej wody. Pogoda nie jest idealna, bo gęste chmury wciąż straszą nas deszczem, a do schroniska Odrodzenie od Pielgrzymów jest 5 km marszu. Idąc równym tempem można pokonać tą trasę w 1h 40 min, ale nam zajmuje zdecydowanie dłużej z uwagi na czterolatkę na własnych nóżkach, ciężki plecak i dwulatkę w nosidle. Szlak bardzo długo jest niemal płaski, prowadzi na wysokości ok. 1200 m Na trzecim kilometrze zaczyna się ostre podejście do Rozdroża pod Małym Szyszakiem (1291 m Tu szlak łączy się z czerwonym – Głównym Szlakiem Sudeckim – prowadzącym Grzbietem Karkonoszy. Nogi odmawiają nam już posłuszeństwa. Entuzjazm Sary pozostawia wiele do życzenia. Jednak im bliżej wzniesienia, tym bardziej zza chmur wyłaniają się promienie słońca. Sara nawet pyta: Czy w Czechach zawsze świeci słońce? – bo wie, że tą noc spędzimy po czeskiej stronie. Słońce świeci na całego, kiedy docieramy do Odrodzenia. Po porannych chmurach nie ma już śladu. SCHRONISKO ODRODZENIE I PRZEŁĘCZ KARKONOSKA Przełęcz Karkonoska, to rozległe obniżenie w Głównym Grzbiecie Karkonoszy na wysokości ok. 1178-1198 m Na początku XX wieku planowano przeciąć Karkonosze w tym miejscu i połączyć Czechy ze Śląskiem budując tzw. Drogę Sudecką. W budowę zaangażowano jeńców wojennych, a ich cmentarz do dziś znajduje się w Przesiece. Niestety, a może i stety, po polskiej stronie budowa nie została ukończona i droga prowadząca z Przesieki i Borowic jest zamknięta dla ruchu kołowego. Po czeskiej stronie jest asfalt, którym można wjechać na przełęcz od strony Špindlerůvego Mlýna. Na końcu drogi znajduje się dość duży parking dla gości tutejszych hoteli. Na przełęczy, a właściwie kilkadziesiąt metrów nad, bo na zboczu Małego Szyszaka, na wysokości 1236 m stoi Schronisko Odrodzenie. Po stronie czeskiej znajdują się trzy schroniska/gościńce, które dziś pełnią funkcję hoteli górskich. Hotele, prócz pięknych widoków i gór w zasięgu ręki, oferują także wiele uciech w postaci sauny, spa, kortu do tenisa, czy basenu (zobacz booking Špindlerova Bouda). My jednak zdecydowaliśmy się iść dalej, bo kolejnego dnia mieliśmy do przejścia długi i dość trudny kawałek, więc chcieliśmy jak najbardziej skrócić drogę. Zatrzymaliśmy się jeszcze na obiad w Odrodzeniu. PĘTLA Z PRZESIEKI LUB BOROWIC – KAWAŁEK ŚCIEŻKI NAD REGLAMI zobacz mapę A tu propozycja pętli z Przesieki lub Borowic z możliwością odwiedzenia pierwszej części Ścieżki nad Reglami. Jest dość długa i wymagająca – ma 936 m podejść i zejść. OD PRZEŁĘCZY KARKONOSKIEJ DO PETROVEJ BOUDY Dalsza droga przez niemal 2 km pokrywa się z Głównym Szlakiem Sudeckim wygodną, szeroką, szutrową, a w niektórych miejscach nawet asfaltową, drogą. Idziemy szlakiem granicznym między Polską a Czechami. Wokół nas morze kosodrzewiny i cudowne widoki na góry. Ścieżka na pierwszy rzut oka trochę nudna, ale jest idealna dla 2-latki! My na wysokości punktu „Pod Petrovou Boudou” odbijamy w zielony szlak w lewo. Tą noc spędzamy w okolicy Moravskiej Boudy, w schronisku Dvorakova Bouda. Szlak jest przepiękny, po drodze jest kilka ławeczek, z których można podziwiać czeskie Karkonosze. Wśród drzew czają się także drewniane zwierzęta, które urozmaicają nam wędrówkę. Idealne zakończenie dnia! Mimo że ten odcinek nie jest częścią Ścieżki nad Reglami, bardzo Wam go polecamy! A na miejscu. Magia! Nie dość, że są trampoliny, to jeszcze krowy, owce i takie widoki. Zobacz! Gdzie nocować po czeskiej stronie: Spindlerowa Bouda – górski hotel na Przełęczy Karkonoskiej, Dvorakova Bouda – schronisko, w którym spaliśmy, wspólne łazienki, bardzo czyste pokoje, ręczniki + pościel, Moravska Bouda – tuż obok Dvorakovej, ponoć lepszy standard, obok obu boud piękny teren rekreacyjny OD PETROVEJ BOUDY DO BAŻYNOWYCH SKAŁ Rano ciężko nam zebrać się z tego górskiego raju, ale doskonale wiemy, że czeka na nas bez wątpienia najpiękniejszy odcinek Ścieżki nad Reglami, czyli Czarny Kocioł i Śnieżne Stawki na dnie Śnieżnych Kotłów. Dalsza droga, tzw. Petrówka, prowadzi od rozdroża „U Petrovy Boudy” do Bażynowych Skał. Dalej droga prowadzi czarnym szlakiem do Jagniątkowa. My jednak idziemy nią niecały kilometr, ale dość stromy (-142 m). Przy Bażynowych Skałach skręcamy w lewo, przechodzimy mostkiem przez potok. Ścieżka wydaje nam się jeszcze piękniejsza niż wczoraj. Prowadzi pośród lasu i małych polanek pokrytych torfowiskami. Jagodowe krzaczki wchodzą na szlak niemal uginając się od owoców. W wielu miejscach szlak prowadzi pośród dość dużych kamieni, które stają się naszymi ławkami, gdy nogi odmawiają posłuszeństwa i potrzeba potężnej dawki motywacji. Na szlaku nie ma nikogo. Jedna grupka biegaczy przebiegła obok nas na samym początku. Kolejnych ludzi spotkaliśmy dopiero w kotle. Wracając jednak na chwilę do Bażynowych Skał. Kiedyś Ścieżka nad Reglami prowadziła tuż obok tej formacji skalnej, która przez wiele osób uważana jest za jedną z najciekawszych w całych Karkonoszach. W skałach można znaleźć maskę ducha gór, ale o szczegóły musicie pytać już Moje Karkonosze, które na swoim profilu odkrywają takie perełki. Część skał można zobaczyć, bo leżą poza terenem Parku Narodowego. Część jednak jest niestety niedostępna, bo jak wiadomo na terenie KPN-u nie wolno schodzić ze ścieżek. CZARNY KOCIOŁ JAGNIĄTKOWSKI My jednak podążamy dalej w stronę Rozdroża pod Jaworem znajdującego się na dnie Czarnego Kotła Jagniątkowskiego. Miejsce nas absolutnie oczarowało. Swoim pięknem. Ciszą. Spokojem. Zresztą zobaczcie sami. Na miejscu przypomniałam sobie, że tu byłam. Jakieś 18 lat temu. Wróciły wspomnienia. W moim życiu zmieniło się wszystko. Tutaj wszystko zostało jak dawniej. Czarny Kocioł Jagniątkowski to jeden ze słabiej wykształconych karkonoskich kotłów. Leży na wysokości 1130-1150 m a jego ściany sięgają nawet 1325 m i mają do 80 m wysokości. Idąc tu czarnym szlakiem z Jagniątkowa, można dostrzec głazowiska morenowe, a wśród nich… Wędrujący Kamień (choć akurat on nie jest widoczny). To granitowy blok o wysokości 2,8 m i obwodzie 9,5 m, leżący na najwyższej morenie w Czarnym Kotle (czyli wyżej od Jaworowej Łąki, z dala od szlaku). Wiąże się z nim ciekawa historia. Jak sama nazwa wskazuje kamień wędruje – od XVIII wieku kilkakrotnie zmieniał swoje położenie. Może to mieć związek z lawinami albo ruchami moreny, na której stoi, albo… zabawami Liczyrzepy? My pozostajemy jednak na Jaworowej Łące. Przysiadamy na drewnianym pomoście tuż nad potokiem Wrzosówka i rozkoszujemy się bliskością z naturą. TRZY ROZDROŻA NA DRODZE DO ŚNIEŻNYCH STAWKÓW Centralnym punktem na szlaku prowadzącym przez Czarny Kocioł jest Rozdroże pod Jaworem, do którego prowadzi czarny szlak z Jagniątkowa. My jednak idziemy dalej w stronę kolejnych karkonoskich kotłów. Jednak zanim do nich dotrzemy, czeka nas jeszcze 185 metrów podejścia i 40 metrów zejścia. Rozdroże pod Jaworem znajduje się na wysokości 1098 m a lustro Śnieżnych Stawków na wysokości ok. 1243 m Zanim jednak dotrzemy do kolejnego celu, musimy minąć jeszcze Rozdroże pod Śmielcem i Rozdroże pod Wielkim Szyszakiem – tu dołączają kolejne szlaki z Jagniątkowa i Michałowic, a wraz z nimi wielu turystów spragnionych pięknych krajobrazów. JAK DOJŚĆ DO CZARNEGO KOTŁA OD POLSKIEJ STRONY? Do Czarnego Kotła Jagniątkowskiego można dotrzeć na kilka sposobów w zależności od tego, jak duży odcinek zielonego szlaku chcecie przejść i w którym momencie rozpoczniecie. mapa (krótka pętla z Jagniątkowa) Jeżeli mielibyście ochotę na przejście odcinka od Rozdroża pod Jaworem do Bażynowych Skał, spacer zajmie Wam ok. 4,5 h. mapa (dłuższa pętla z Jagniątkowa) Jeśli masz zaś kondycję, determinację i chęć by zobaczyć Czarny Kocioł w Śnieżne Kotły, proponuję Ci 21,4 km spacer z Jagniątkowa. Dla nas taka droga jest jeszcze poza zasięgiem (córka przechodzi max 13 km i uważam, że to jest jej górna granica), ale gdyby ktoś chciał, jest taka możliwość:) ABSOLUTNIE ZACHWYCAJĄCE ŚNIEŻNE KOTŁY Będąc zimą na górze Śnieżnych Kotłów, czułam ogromny niedosyt. Chciałam zobaczyć jak wygląda ich wnętrze, dlatego z utęsknieniem czekałam na lato, by wreszcie je zobaczyć. Miałam ogromne oczekiwania… i nie zawiodłam się ani na chwilę. Zielony szlak prowadzący dnem Śnieżnych Kotłów, a potem drogą w stronę Szrenicy jest niezwykle widowiskowy. To jedno z miejsc w Karkonoszach, w których po prostu brakuje słów, by opisać piękno jakie w tym miejscu przygotowała dla nas Matka Natura. I tu mała dygresja z naszego wędrowania z dziećmi. Kiedy 4-letnia Sara wreszcie tu dotarła, resztką sił opadła na kamień nad jednym ze stawków. Spodziewałam się zmęczenia, marudzenia, płaczu, prośby o cukierki… A ona spojrzała najpierw w górę, potem w dół, znów w górę i szybko ściągnęła plecak i nerwowo zaczęła w nim grzebać. Czego szukasz? – zapytałam. Kredek – muszę to przecież narysować! Widok zapiera dech w piersiach i bynajmniej nie jest to spowodowane wielokilometrową wędrówką. Tu czuć naturę na każdym kroku. Idealną. Monumentalną. Taką, wobec której człowiek jest tylko małym ziarenkiem. Kiedy patrzymy w górę, widzimy niemal 200 metrowe pionowe i skaliste ściany kotłów, kiedy patrzymy w dół, hen daleko roztacza się pofałdowana Kotlina Jeleniogórska. Nie dziwi zatem zupełnie, że turystycznie jest to „pożądana” miejscówka. Wybiera się tu bardzo dużo osób. Niestety, wiele z nich nie zawsze jest odpowiednio przygotowanych. A to może się źle skończyć. Dlatego pamiętaj! Nie bądź w górach zbyt ambitny. Szczególnie gdy idziesz pierwszy raz i idziesz z dziećmi. Przed nami spektakl barw, od intensywnej zieleni, przez granat, brąz, aż po srebrzysty grafit. Idealnie. Docieramy tu ogromnie zmęczeni, o wiele później niż planowaliśmy. To miejsce ma jednak niesamowitą energię, bo chwila postoju, a my znów łapiemy drugi oddech i mamy siłę iść dalej… choć gdyby nie upływający czas, pewnie zostalibyśmy tu na dłużej. ŚNIEŻNE STAWKI – NAGRODA ZA TRUD NA ŚCIEŻCE NAD REGLAMI Śnieżne Stawki to dwa całoroczne + około ośmiu sezonowych zbiorników wodnych położonych w Wielkim Śnieżnym Kotle – jednym z dwóch o tej nawie. Na zachodzie większy, z wysokimi na 200 metrów ścianami, na wschodzie mniejszy, ale głębszy, choć ściany skalne nie przekraczają tu 100 metrów wysokości. Krajobraz jest iście wysokogórski. Alpejski – nie tylko ze względu na przyrodę nieożywioną, ale także tutejszą faunę. Klimat jaki wytworzył się w tej części Karkonoszy sprawił, że występuje tu wiele endemicznych gatunków roślin, a także takich, które są charakterystyczne dla Alp. Spotkać tu można sasankę alpejską, modrzyka górskiego, czy zimoziół północny. ZE ŚNIEŻNYCH KOTŁÓW DO SCHRONISKA POD ŁABSKIM SZCZYTEM Śnieżne Kotły wcinają się w zbocza Łabskiego Szczytu (1471 m i Wielkiego Szyszaka (1509 m Szlak w kierunku zachodnim prowadzi przez granitowe rumowiska Łabskiego Szczytu. Toteż z uwagi na trudną powierzchnię oraz groźbę lawin w okresie zimowym, szlak jest zamykany sezonowo. Droga prowadzi po dużych kamieniach nad przepaścią i morzem kosodrzewiny. W oddali widać Kotlinę Jeleniogórską wraz z otaczającymi ją pasmami górskimi. Ścieżka jest w tym miejscu totalnie inna niż wcześniejsze odcinki – te prowadzące od Pielgrzymów do Odrodzenia i od Bażynowych Skał do Rozdroża pod Śmielcem. Tu czuć przestrzeń i surowość Karkonoszy. Można spojrzeć hen daleko i wypatrywać na horyzoncie znanych i nieznanych punktów w okolicy. Można poczuć wiatr we włosach i odpowiedzieć sobie na pytanie: po co chodzimy w góry? Co nam to daje? Zielony szlak od Rozdroża pod Śmielcem do Schroniska pod Łabskim Szczytem ma 4 kilometry. Z perspektywy rodzica uważam, że jest dość trudny i wymagający. MOKRA DROGA – CZYLI PRZEMIERZAMY SZRENICKIE MOKRADŁA Kolejny piękny widokowy odcinek Ścieżki nad Reglami, to prawdziwa uczta dla miłośników podziwiania horyzontu. Wędrujemy wśród kosodrzewiny po drewnianych chodnikach nad mokrymi łąkami i ścieżkami wyłożonymi kamieniami. Droga wydaje się niemal płaska, choć patrząc na przekrój pokonujemy 100 m w górę i 20 m w dół. Przeszliśmy ją w ostatnich tygodniach dwukrotnie i przy obu przejściach mamy zupełnie inne doznania. Pierwszym razem, kiedy resztką sił podążaliśmy po przejściu kilkunastu kilometrów na nocleg na Szrenicy, wydawała mi się spokojną dróżką z widokiem. Drugim razem, kiedy schodziliśmy kilka dni później ze Szrenicy, na którą wjechaliśmy wyciągiem (takie lenistwo na deser po przejściu 50 km w górach!) o dziwo… wydawała nam się trudniejsza! Jednak było wtedy bardzo ciepło, a my chyba do końca nie zregenerowaliśmy się po wcześniejszej eskapadzie. Piszę o tym, żeby pokazać, że ta sama droga dla tej samej osoby, w zależności od pogody, pory dnia, czy samopoczucia, może okazać się zupełnie inna. WOKÓŁ SZRENICY – TO TRZEBA ZOBACZYĆ Ścieżka pod Reglami nie prowadzi na szczyt Szrenicy. Okala jej szczyt na wysokości 1300 m trawersując przez gołoborze ponad piętrem kosodrzewiny. Wędrując od strony Kotła Szrenickiego, trzeba przygotować się na wąską ścieżkę prowadzącą po dużych kamieniach ze szczelinami. Łatwo nie jest, szczególnie jeśli idziecie z małymi dziećmi, ale zdecydowanie warto. Łatwiej zaczyna się przy Szrenickiej skale, gdzie znajduje się Górna Stacja Wyciągu Krzesełkowego. Dalej w stronę Hali Szrenickiej prowadzi szutrowa, dość stroma droga, z której prócz pięknych panoram na Szklarską Porębę i Góry Izerskie, można także podziwiać Końskie Łby, a w zaroślach kosodrzewiny wypatrywać cietrzewi. Zobacz! Szrenica i okolice – nasz pomysł na pętle CZY ŚCIEŻKA NAD REGLAMI KOŃCZY SIĘ NA HALI SZRENICKIEJ, CZY W JAKUSZYCACH? Według niektórych, na tej górskiej łące kończy się Ścieżka nad Reglami. Hala Szrenicka jest absolutnie urocza, szczególnie podczas zachodu słońca. Trzeba to chociaż raz zobaczyć na własne oczy, jak słońce chowa się za Górami Izerskimi widzianymi z oddali. A morze traw mieni się różnymi barwami. Początkowo chcieliśmy zakończyć tu nasze przejście z Karpacza i zejść na dół, ale kiedy zobaczyliśmy pierwsze kilkaset metrów zielonego szlaku w stronę Jakuszyc, wiedzieliśmy, że to będzie idealne zakończenie naszej kilkudniowej wędrówki. Polecam każdemu odcinek szlaku od Hali do Jakuszyc lub w drugą stron, jak wolicie :). To 7 km odcinek opadający w stronę Jakuszyc. Prowadzi przez las, mokre łąki, strumień. Pozwala się wyciszyć po dość intensywnym czasie spędzonym na szlaku, szczególnie od Śnieżnych Kotłów. Nas najbardziej zauroczyły Owcze Skały. Roztacza się stąd przepiękny widok na Karkonosze Zachodnie i bezkarnie można zajadać się rosnącymi tu jagodami. Bo w większości ten odcinek prowadzi już poza terenem Karkonoskiego Parku Narodowego. Ale bliżej Hali Szrenickiej też można znaleźć piękne miejsca. Całą masę miejsc. Tylko dla Was, bo nie jest to mocno uczęszczany szlak. Ścieżka Nad Reglami bez odcinka do Jakuszyc wydaje mi się niepełna. Pozostaje poczucie górskie niedosytu i w głowie kotłuje się pytanie „ale jak to? już koniec?”. Tak jakby brakowało zakończenia, ostatnich nut górskiej piosenki… której nie chcemy zakończyć na karkonoskim deptaku… bo co by nie powiedzieć o czerwonym szlaku do Szklarskiej Poręby, to taki niestety jest. A trzeba przyznać, że melodia Ścieżki nad Reglami jest najpiękniejsza w całych Karkonoszach i zdecydowanie musi mieć należyte zakończenie. Zobacz! Pociągiem do Jakuszyc i powrót górami do Szklarskiej – propozycja wycieczki w Karkonoszach (wkrótce opis, ale już dziś podsyłam mapy)
Wszystko zaczęło się od Kasi. Opisywała właśnie Gościniec Kowalova, który znajduje się praktycznie na czerwonym szlaku w Górach Kamiennych i wtedy spłynęło na nią oświecenie. "Wiecie co, nie mamy żadnego zestawienia miejsc, z których blisko jest na szlak. Jak to się mogło stać?". Pomyśleliśmy, że to naprawdę fatalnie, bo dużo pytacie o takie miejsca, a nam to jakoś umknęło. Postanowiliśmy zatem ściągę na trekkingi wykonać jak najszybciej. Gdzie się wobec tego zatrzymać, żeby na szlak był tylko moment? Ustaliliśmy to. Oto 17 miejsc ze Slowhopa, które mogą pochwalić się dostępnością do szlaku liczoną w drobnych krokach. Jednym słowem: na szczyt można wyjść nawet w kapciach i piżamie. Ale radzimy w odpowiednim obuwiu i ciuchach. Jest coś jeszcze: pamiętajcie, że to jest Slowhop. Większość z naszych miejsc znajduje się na wsi, gospodarze nie są profesjonalnymi hotelarzami, domy są często stuletnie z wszystkimi zaletami i wadami, które wynikają z wieku. To znaczy, że jesienią do domu może wejść mysz, latem mogą być muchy, a gospodarz nie zawsze będzie miał dla was czas. Czytajcie dokładnie nasze profile, bo staramy się o tym wszystkim uprzedzać. --- PS. Nie zmieściliśmy wszystkich miejsc przy szlakach. Sięgnijcie po więcej: w to miejsce > Całkiem nieźle, co? Goście potwierdzają, że widoki prima sort, a w nocy można się zorientować, że nie jest ze światem tak źle, że jeszcze widać gwiazdy! To pocieszające. Mówi się o tych śniadaniach, że tutejsi gospodarze dobrze sobie z nimi radzą, a po powrocie ze szlaku można skorzystać z masażu i sauny. Tuż obok pensjonatu przebiega czarny (dla zaprawionych) na Śnieżnicę, a stamtąd można się wybrać spacerem na Ćwilin albo w dół do Kasiny. Tym osobom, których spontaniczna aktywność fizyczna na co dzień polega bardziej na scrollowaniu Facebooka, polecamy mniej wymagającą żółtą ścieżkę, przez las do Kasiny, a potem niebieskim, na górę. Jesteśmy w tym z Wami, parę razy i ta zadyszka powinna zniknąć. Jest też opcja na stok 15 min jazdy z pensjonatu. „Magiczne miejsce. Pełne spokoju i pozytywnej energii. Życie w stylu slow jest tu naturalne. Piękne widoki, czyste pokoje, jedzenie które zatrzymuje przy stole na długie chwile celebracji, miejsce na jogę i saunowanie. W pobliżu trasy do pieszych wędrówek i tych łatwiejszych i nieco trudniejszych. Słowa podziękowania dla całej ekipy pensjonatu - życzliwie i miło, zawsze zamienią słowo, świeżą miętę zaparzą... Polecam mocno” Zdaniem Slowhopa: Na miejscu 12 pokoi, każdy dla 2-4 osób. Jedzenie z tych, na które czeka się przebierając nogami i śliniankami. Jest też sala do ćwiczeń, spora biblioteka i źródlana woda płynąca niczym złoto prosto z kranu. Można przyjechać z grzecznym psem. Jest opcja dowozu z Krakowa dla osób niezmotozyzowanych. W Beskidzie Żywieckim, tuż przy granicy ze Słowacją - takie oto cudo. Gdyby budynki miały swój pesel, to ten na bank zrobiłby na Was wrażenie. Klaudia i Witek rozumieją o co chodzi w Slowhopie, więc zamiast burzyć i stawiać nowy budynek, których pełno - postawili na renowację Jak zwykle chylimy czoła. Dla łazików górskich zabawa zaczyna się tuż za płotem: jest żółty szlak na Rycerzową, a z drugiej strony na Krawców Wierch. Na stok podjeżdżacie do Zwardonia, a po biegówki 8 km do znajomków z Ruszaj-się. W Soblówce każdej wiosny i jesieni odbywają się czadowe, bacowe imprezy. Wiosną zwyk- czyli czerwcowe, uroczyste wyprowadzenie owiec na wypas, a jesienią redyk, żegnający bacę i stado 500 owiec przed ich powrotem do gospodarstw na zimę. Jak wiadomo jest to spektakularne wydarzenie porównywalne z akcją husarii pod Wiedniem. Warto zobaczyć. „Super miejsce na ludzi szukających chwili oddechu od zgiełku miasta. Spokojna okolica, piękne widoki i bardzo miły gospodarz. Przy porannej kawie może uda wam się przywitać się z sarną wychodzącą z pobliskiego lasu a jako że dom znajduje się tuż przy szlaku możecie później wybrać się na wycieczkę w góry. Zdecydowanie polecam!” Zdaniem Slowhopa: Cztery pokoje dla maks. 11 osób. Można przygarnąć w całości albo przyjechać na romantyczny wywczas do kameralnego pokoju z osobnym wejściem, na parterze. Gotujecie sami. Prosimy bez piesków, bo zwierzaki leśne podchodzą pod samą chatę. Są tacy ludzie wśród naszych gospodarzy, że my od razu wiemy, że się dogadamy. I to jest na ten przykład Ania z Jasielnika. Dziewczyna z Poznania, pół życia robiła inne rzeczy, a teraz mieszka w Pieninach i się tym cieszy. Zresztą nie tylko "się". Nas też. Poza samą Anią istotny jest też szlak. W Jasielniku krąży historia o niejakim delikwencie, co zbłądził kiedyś w te strony i się dziwił, że ani spa, ani basenu, ani w ogóle nic. Potwierdzamy zgodnie z deklaracją Ani, że tu nic nie ma. No, może poza malowniczym rezerwatem Biała Woda, stykiem Pienin i Beskidu Sądeckiego, górami, zielonymi łąkami, błękitem nieba, łagodnymi halami, pienińskimi skałkami i panoramą z Tatr. Tym "nic" rządzi Ania i Boguś, kierownicy. Kupili dwie podupadające chaty i zrobili z nich dom dla siebie i gości, co lubią jak jest "nic" i fajna energia. I jeszcze jeden szczegół, o którym powinniście wiedzieć: ruszając spod domu można zdobyć dwa szczyty Korony Gór Polskich – w jedną stronę pójdziecie na Radziejową, w drugą na Wysoką. Można w Pieniny albo w Beskidy, jak kto woli. Do tego są tu dwa rezerwaty przyrody Biała Woda i wąwóz Homole. W sezonie ruchliwie, ale poza sezonem jest luźniej. Co jeszcze? W październiku owce korkują miasto, można się potknąć o borowika, a poza tym nic, tylko Gospodarze, goście i góry. „Cudowni Gospodarze , cudowne miejsce. Bardzo ładne domy z przytulnymi pokojami położone na skraju rezerwatu przyrody, widoki można chłonąć godzinami, a śniadania przygotowane przez Panią Anię wprost je sie oczami :) Dookoła pełno szlaków pieszych i rowerowych, świetne miejsce na leniwe spacery dla całych rodzin oraz na aktywny wypoczynek dla tych lubiących się trochę zmęczyć:) Polecam gorąco!” Zdaniem Slowhopa: Dwa domy, 13 komfortowych pokoi, zawody saneczkowe zimą i pełna patelnia latem. Boguś ma bzika na punkcie motorów, więc jeśli chcecie połazić po górach to nawet się nie wychylajcie;) Karmią pierwszorzędnie w letnim sezonie, później już tylko śniadanko, więc sycić brzuchy popołudniami trzeba gdzie indziej. Można przyjechać z psem. Jakąś godzinę drogi od Krakowa, w małej wsi Łostówka, stoją dwa domki. Mają widok na góry, łąki i łagodne zbocza Beskidu Wyspowego. Miejsce dla tych z Was, którzy docenią stare chaty (rocznik 1926). W tym miejscu uwrażliwiamy, że nie każdy lubi stare domy, warto mieć samoświadomość. Wracamy do Marzeny i Wojtka, bo tak mają na imię gospodarze. Powinni mieć przydomek "Odnowiciele", jak król Kazimierz, bo swoje domy odnowili deska po desce. Na dodatek samodzielnie, król mógłby im buty czyścić. Mają tu wyjątkowe uczucia względem historycznych szpargałów, wiec spodziewajcie się ich w roli dekoracji. Oprócz dwóch domków do dyspozycji gości jak fajna altana a hamaczkami, która sprzyja porannej kawie, jodze i integracji. Ścieżka spod domu prowadzi na zielony szlak w kierunku Mogielicy. Można nim dojść też na inne szczyty Beskidu Wyspowego: Ogorzałą, Ostrą, Jasień i do granicy Gorczańskiego Parku Narodowego w Rzekach. A stamtąd na Gorc, Turbacz i Stare Wierchy. W Gorczańskim Parku Narodowym, na szczycie góry Suhora, znajduje się najwyższe w Polsce obserwatorium astronomiczne (1000m które warto zobaczyć jak już będziecie na miejscu. „Jechaliśmy do Łostówki pełni nadziei na odpoczynek w lekkim oddaleniu od cywilizacji i przyjemnym otoczeniu, jednak to co zastaliśmy przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Niesamowicie funkcjonalny, świetnie wyposażony, pięknie urządzony i klimatyczny dom, którego uroku nie oddają żadne zdjęcia, zachęcał do relaksu. Otaczające go tereny zielone były idealne dla dzieci, była tam ścianka wspinaczkowa, domek na drzewie, trampolina, kuchnia błotna (istny szał!), altana z widokiem na góry i wiele innych dodatków. Do tego w samym domu znajduje się pracownia artystyczna gdzie dzieci mogą "wyżyć" się przy pomocy farb, kredek, flamastrów lub pobawić się licznymi zabawkami. Chyba nie potrafię oddać w słowach w jakim szoku byliśmy po przyjeździe, jak genialne miejsce udało nam sie znaleźć i jak miło spędziliśmy w nim czas. A do tego Gorce i Beskid Wyspowy w okolicy, dla miłośników wycieczek pieszych i rowerowych. Bajkowo przez wielkie "B". I wisienka na torcie: przemili gospodarze, którzy doradzą, podpytają, pomogą, tylko wzmacniając wyjątkowość tego miejsca. Gorąco polecamy i sami myślimy kiedy wrócić:) ” Zdaniem Slowhopa: Dwa domki, pierwszy dla 8, drugi dla max 2 osób. Lokatorzy dużego domku będą mieli dodatkowo do dyspozycji fajną pracownię artystyczną w której można zmalować co nieco pod wpływem błogiej nudy lub natchnienia. Gotujecie sami, ale gospodarze są obok więc wskażą Wam właściwe adresy, gdyby pichcenie było wam nie w smak. Tu bez piesków, ale za to z dzieciakami (będą zachwycone!). Tu mamy coś dla poszukujących szerokich przestrzeni bez nadmiernej obecności innych ludzi. Beskid Wyspowy to wciąż nieodkryta kraina, a musicie wiedzieć, że tutejsze szczyty porozrzucane między mgłami jak odludne wyspy, zajmują wysokie noty w rankingu wybitności (tak, tak jest taki ranking). Wojtek i Alina właśnie to miejsce wybrali na cel ucieczki. Po krakowskim smogu i tułaczkach po świecie, zapragnęli mieć swój kawałek dzikiej ziemi, na której życie ułożą od nowa, całkiem po swojemu. Jeśli lubicie sztywną od krochmalu pościel i chaty od linijki - wrzućcie inny kierunek. Tu jest kolorowo. Za elewację robią rozbite doniczki i talerze, na grzyby chadza się z kotem, trawa jak chce, to rośnie, a jak nie, to trudno, a Gospodarze to prawdzie zakręceni ludzie. A Eweliną można ćwiczyć asany a z Wojtkiem wybrać się truchtem w las. Najbliższy, czarny szlak od łóżka to z minutkę. Na górołazów czeka najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego - Mogielica (1171 z czaderskim wydokiem na Beskid Wyspowy, Beskid Sądecki, Gorce, Pieniny i Tatry. Z Przełęcz Rydza Śmigłego wespniecie się na niego w niecałe 3 wpaść też na Łopień, Ćwilin, Śnieżnicę, Jaworz, Lubogoszcz i Luboń Wielki. Zdaniem Slowhopa: Możecie spać w pokojach, samodzielnym domku Słonecznik a nawet w kamperze i namiocie (są na miejscu do podnajęcia). Ewelina Was nakarmi więc bez obaw o burczące brzuchy (ale nie liczcie na schabowego). No! I właśnie od tego wszystko się zaczęło! To właśnie przy opisie tego miejsca Kasia z naszej ekipy zaproponowała, żebyśmy zrobili zestawienie miejsc leżących przy szlakach. Gościniec był kiedyś gospodą a po drugiej wojnie ośrodkiem wypoczynkowym. Dziś należy do Kasi i Macieja, którzy przybyli w te strony z Wrocławia i chociaż odpicowali co trzeba by przywrócić Gościńcowi godne życie, musicie wiedzieć, że tutejsze mury nie wypierają się swego wieku. Ściany nie są dźwiękoszczelne, chałupa lubi zaskrzypić, a zasięg jak to w górach, czasem jest a czasem pokazuje figę z makiem. Ale ma to swoje plusy dodatnie! Gdzie nie spojrzeć to widok na soczyście zieloną, górską panoramę w lecie, zaś jesień mieni się kolorami o jakie trudno nawet w photoshopie. Jak się ma rzecz ze szlakami już mówimy: Kovalowa leży tuż przy czerwonym szlaku w Górach Kamiennych, którym dojdziecie na Lesistą Wielką i na Dzikowiec, gdzie z kolei krzyżują się kolejne szlaki (niebieski, żółty i zielony). Na miejscu mają fajne mapki z trasami i atrakcjami okolicy, można kombinować do woli, skoczyć tylko na spacerek, albo na solidną górską wyprawę, a potem wrócić na wyżerkę: na schabowy Kovalowy, świeżą rybkę albo pierożki i kielich winka na tarasie. „Pokoje ładne, czyste. Gościniec leży kilkanaście metrów od głównej drogi a mimo to jest cicho i spokojnie. Idealna baza wypadowa, w promieniu 50 km jest tyle atrakcji, że tydzień to mało żeby pozwiedzać, a jak nie chcecie zwiedzać to dookoła jest pełno szlaków po lasach i górach. Jeśli szukacie miejsca żeby się odciąć to, to jest to miejsce. ” Zdaniem Slowhopa: 13 pokoi dla 1-5 górołazów, z prywatnymi łazienkami. Jest też mała kuchnia dla gości, ale raczej nie do gotowania. W Gościńcu mieszka biały, puchaty i przyjazny piec Bilbo oraz trzy kotki i chętnie przyjmą towarzyszy. Historia o marynarzu, który pokochał góry. I nie jest to jakaś tam bajka, tylko opowieść o Piotrze, prawdziwym górołazie i Gospodarzu Chromcówki, którzy po 20 latach na morzu osiadł z żona w Beskidzie Żywieckim, w dolinie potoku Glinka. Najpierw zbudowali własny dom, a potem dwa kolejne. Widać stąd Baranią Górę, potężny masyw Muńcoła, Jaworzynę (będącą częścią głównej grani Beskidu Żywieckiego, którą wiedzie granica ze Słowacją) oraz wylot Doliny Cichej. Można przyjechać z rodziną (każdy dom pomieści 7 osób) i w jeden dzień wspiąć się na Pilsko, Babią Górę, Muńcoł albo Wielką Rycerzową. Po Słowackiej stronie czeka Kawczańska Dolina znana ze scen “Janosika”, Młyny wodne w Obłazach, trasa Dolne i Horne Diery, czyli najpiękniejsza droga na Rozsutec z Białego Potoku i rwący potok górski w Prosieckiej Dolinie. „Domki położone są w pięknej i cichej okolicy. Właściciele zadbali o każdy detal wyposażenia, byli również bardzo pomocni i chętnie udzielali wskazówek. Dzięki przygotowanym wcześniej propozycjom tras oraz lokalnych produktów łatwiej było nam wykorzystać czas i doświadczać okolicy. Serdecznie polecamy to miejsce, z pewnością tam jeszcze wrócimy ;)” Zdaniem Slowhopa: Każdej jesieni w Chromcówce odbywają się niezwykłe, nocne koncerty oratoryjne w wykonaniu jeleni, co polecamy wziąć pod uwagę wypisująć wniosek urlopowy. Tuż obok na terenie dawnego kamieniołomu leży Geopark Glinka z odkrytymi basenami, parkiem linowym, tyrolką, ściankami wspinaczkowymi. Teren Chromcówki jest ogrodzony, więc bierzcie psiaka na wywczas. Poniemiecka karczma w Górach Złotych, która zmienia się (bo prace wciąż trwają) w pensjonat. Pisaliśmy o nich nie tylko w tym zestawieniu, ale i przy paru innych okazjach. Stanowczo doradzamy przyjazd w jakimś mrocznym miesiącu. Z jednej strony ma się ochotę napisać kryminał albo powieść grozy, a z drugiej wyściskać serdecznie z Gosią, Maćkiem i całą ekipą, która tu pracuje. My mieliśmy poczucie, że tu się wszyscy lubią. A to znaczy, że dobrze im się pracuje. Gosia jest podróżniczką i pisarką, Maciek szefuje lokalnej atrakcji turystycznej: Kopalni Złota. Wszystko zaczęło się od podupadającej kopalni, która kupiła Elżbieta Szumska, mama Gosi. Potem poszło po bandzie. Dziś jest tak, że Kopalnia Złota (jedna z dwóch w Polsce), za sprawą rodziny Gosi i Maćka stała się główną atrakcją Kotliny Kłodzkiej, podobnie jak kuchnia w Jarze (nikt by się tu takiej nie spodziewał). Ale miało być o szlakach więc: pod samym nosem biegnie stąd czerwony szlak na Jawornik Wielki (Główny Szlak Sudecki), wystarczy wyjść za drzwi i już. Jesteście na prostej w drodze na szczyt. W centrum Złotego Stoku krzyżują się pozostałe szlaki: zielony, czerwony i czarny. „Miejsce jest magiczne, nie z tego świata. Jak przystało na odludzie, Złoty Jar wylądował między górami, przecinając jeden ze szlaków. Podczas wyjazdu nie mogłam przestać spać. Nie wiem, czy to przez górskie powietrze czy szum potoku za oknem, ale polecam każdemu tę formę wypoczynku. Do tego pyszne domowe śniadania z chrupiącym, ciepłym chlebem. Ekipa Złotego Jaru, na czele z właścicielami, jest przemiła i wkłada w to miejsce całe swoje serce. Mój pies od wczoraj ma doła, bo nie jest już w Złotym Jarze i nie może hasać po Górach Złotych. Na pewno tu wrócimy.” Zdaniem Slowhopa: Piękny pensjonat z duszą, wystrojony w meble vintage i zdobycze z odzysku. Bardzo ważna informacja: tu nadal dzieją się prace renowacyjne i remontowe i nie jest to standard hotelowy, bo niektóre łazienki wciąż czekają na remont. Natomiast doświadczenie, jedzenie (śniadania), ludzie - wszystko fenomenalne, magiczne, och i ach. Zasięgu raczej nie ma, więc przygotujcie się na reset systemu, ale bez obaw o nudę. Na miejscu mają suszarkę do grzybów, a po te (w sezonie) wystarczy przejść się do wąwozu przy Złotym Jarze. Dobre miejsce dla cyklistów i fanów MTB, tych co lubią odreagować na szlakach a potem zamknąć się na trzy spusty w strefie relaksu. Magda pochodzi z Mazowsza, natomiast Neil jest Szkotem. Z ich miłości do istebskich rowerowych szlaków, kojących widoków i cudownych ludzi powstała Willa Zwolakówka. Mają siedem pokoi, a w starej stodole urządzili strefę relaksu z sauną i widokiem na strzeliste świerki, którą można sobie posiąść na wyłączność po wcześniejszym umówieniu. Neil ma rowerowego bzikam więc chętnie pożyczy Wam rower i zabierze na wycieczkę życia. Jeśli bardziej gra Wam w duszy piesza wędrówka to blisko stąd na Baranią Górę, a najbliższy szlak (na Stożek) jest dostępny bezpośrednio z sąsiadującego z Willą lasu. Najbliższe wyciągi Zagroń i Złoty Groń znajdują się około 1,5 km od Zwolakówki. Nie pogubicie się - na miejscu czekają na Was mapki tras pieszych i rowerowych i gospodarze służący radą. „Willa Zwolakówka to cudowne miejsce, już od wejścia panuje wyjątkowy klimat. Każde pomieszczenie urządzone jest z myślą o gościach. Jest przytulnie i domowo. Śniadania to mistrzostwo - było przepysznie. [...] To była czysta przyjemność wrócić z górskiej wycieczki i w ciszy i spokoju wypić kawę na tarasie, a potem poczytać książkę z widokiem na las. Pani Magda jest prawdziwą gospodynią tego miejsca, jest otwarta i pomocna. Zostaliśmy przywitani przez nią osobiście, zadbała o to by nasz pobyt był niezapomniany. Jest to idealne miejsce na wypoczynek - ten aktywny i ten wyciszający. Jedynym minusem naszego pobytu był czas - zdecydowanie za krótki. Zdecydowanie polecamy!” Zdaniem Slowhopa: Siedem pokoi dla łącznie 14 osób. Od poniedziałku do czwartku o gości i dom dba gospodyni Ira, oraz Basia (specjalistka od pysznych śniadań). Magda i Neil wpadają zazwyczaj od czwartku do niedzieli. Bierzcie dzieciaki od 10 roku życia, a w zimowe ferie dzieciaki maści wszelkiej. Pieski tak i owszem, ale za dodatkową opłatą. Kameralna spiska wieś i taki oto spektakularny dom. Pierwotnie mieli w nim zamieszkać gospodarze, co jest cechą slowhopowych domów - gospodarze zazwyczaj budują je dla siebie. Zdecydowali się zamieszkać paręset metrów dalej, a w ręce dobrych i szanujących gości oddają Willę Pawliki. W środku zdjęcia z himalajskich wypraw gospodarza, obrazy autorstwa gospodyni, za drzwiami japoński ogród a w nim dwieście odmian rzadkich roślin. Ogromne możliwości stwarza obecność tarasu. Ludzie kochani, co się tu dzieje jak człowiek wylezie potargany z kawą o poranku! Kłaniają się Tatry, Bielskie, Wysokie i Zachodnie, tyle rozkoszy o jednym poranku, jak to można wytrzymać? Okazuje się, że się da, wszystko się da, tylko dopijcie kawę i ruszajcie w góry. Bo przecież na cholerę się tak gapić cały dzień, jak można z bliska doświadczać? Przystaweczkę podajemy: krótkie spacery na pobliskie wierchy: Pawlikowski i Piłatówkę. Ale wiadomo, że nikt poważny na przystawce nie kończy. No sorry. Zwłaszcza jak za ogrodzeniem przebiega fajny i mało uczęszczany niebieski szlak pieszo-rowerowy, który w gratisie serwuje epickie widoki? Potem wchodzi deser i dwie najbliższe doliny: Jaworowa i Biała Woda. I bylibyśmy zapomnieli: Tatry Słowackie też zapraszają w odwiedziny i tam też bywa ekstatycznie. „Pięknie urządzony, przytulny, a przy tym funkcjonalny dom z duszą. Położony wysoko, więc widoki z okien i ogrodu zapierają dech. Niezależnie od pogody, pobyt w willi Pawliki to wytchnienie i relaks.” Zdaniem Slowhopa: Dom dla max 8 górołazów z widokami jak z pocztówki. No i sąsiad wytwarza oscypki, a także można z psem. W paranormalnym otoczeniu Babiej Góry, w najdłuższej polskiej wsi, w której mieszkali kiedyś zbójnicy, Dominik zbudował swoje Zawoje. Gospodarz to prawdziwy pasjonat, który życie prywatne i zawodowe poświęcił idei Slow Life. Slow Life bez swojego slowhopa byłoby jednak niepełne i stąd te oto dwa urocze domki z ognistymi dachami, tuż przy szlaku na Babią Górę, 200 metrów od granicy Babiogórskiego Parku Narodowego, w otoczeniu 34 kilometrów kwadratowych lasów, łąk i 11 pieszych szlaków o łącznej długości 53 km. Wyszło całkiem długie zdanie, ale to nie koniec wyliczanki. W 3 minuty dojedziecie na stację narciarsko-rowerową Masorny Groń, a w okolicy czekają jeszcze dwie kolejne. Za oknem strumyk, który macie na wyłączność w pakiecie z tarasem i dobrymi okolicznościami przyrody, by napisać pierwszą w życiu powieść science fiction. Wystarczy, że przeczytacie opis Zawoi na Slowhopie. „Spędziłam w większym z domków 10 dni. Troje dorosłych i dwójka małych chłopców czuła się tam jak u siebie. W domku była przestrzeń do zabawy, odpoczynku i wygodnego spania, a także wszystkie niezbędne dla rodziny udogodnienia (pralka!). Było świetnie. Poranna kawa na tarasie z widokiem na las, pachnące powietrze, śpiew ptaków, szlak turystyczny praktycznie za progiem i wieczór przy kominku. Pierwszy raz od kilku lat układałam puzzle, a to o czymś świadczy. Dzięki! ” Zdaniem Slowhopa: Każdy domek pomieści do 5 osób, więc możecie wziąć przyjaciół i zgarnąć Zawojską osadę na wyłączność. W okolicy (pół h samochodem od Zawoi) można wyprowadzić na spacer alpaki. Koniecznie spróbujcie Pstrąga Zawojskiego, a jeśli macie psa - nie zapomnijcie go zabrać. Malutka wieś w Beskidzie Żywieckim, jakieś 10 minut od Słowackiej granicy i taka 200-letnia chata z widokiem na górskie szczyty, wyremontowana i przygotowana pod potrzeby podróżników trafiających w te strony. Taras z widokiem służy letnim śniadaniom, kominek w sypialni filmowym wieczorom, pod okna podchodzą sarny, a hamaczek woła na popołudniowa drzemkę. Nieznośnie wspaniały widoczek, dla kogoś, kto dziś pracuje do w mordorze, więc informujemy, że rezerwacje przez Slowhop:) Bliżej szlaku już się nie da. Spod domu wyruszycie na szczyty pasma górskiego Wielkiej Raczy: żółtym na Wielka Raczę, zielonym na Wielką Rycerzową. A jak Was nogi poniosą to niedaleko stąd na Małą Fatrę Rysiankę, na Pilsko albo na Babią Górę. Narciarzu! Dla ciebie też mamy informację, że po polskiej stronie czekają stoki w Rajczy, w ZwardońSKIm albo Zagroniu, na które dojedziesz w maksymalnie 30 minut. Bardziej wymagający miłośnicy desek odnajdą satysfakcje po słowackiej stronie w SnowParadise Velka Raca albo OravaSnow. „Chata jest przepiękna - zdjęcia nie kłamią! Kuchnia doskonale wyposażona, czasoumilaczy tyle, że trudno ze wszystkiego skorzystać. Trafiliśmy na ostatnie ciepłe dni lata - śniadania na ganku, wieczorem ognisko albo lektury przy kominku, a w ciągu dnia wycieczki po górach. Jest gdzie wędrować. Odgłosy rykowiska jeleni w pakiecie :-) ” Zdaniem Slowhopa: Zabierzcie dzieciaki, bo naprawdę to miejsce robi na nich wrażenie. Wokoło kawał łąki, więc szał dla dzieci, wifi śmiga, więc szał dla dorosłych (i nastolatków). Są też planszówki, książki, plejak, tv, Lego, rowery, hulajnogi. Nudy tu mieć nie będziecie. No chyba, że na własne życzenie. Dwie nowoczesne stodoły od Beaty i Miłosza, 300 metrów od czeskiej granicy, gdzie polski zasięg nie dociera, a poszukując sieci możecie stanowić wesoły widok. Gospodarze to uciekinierzy z miasta, których przywiało na prawdziwe zadupie. Gdzie by nie spojrzeć, do miasta daleko i tak miało być. Populacja Mostowic to całe 14 osób, w tym czwórka naszych gospodarzy, więc jakby to ująć: ścisku nie ma. Większa szansa, że spotkacie owcę niż człowieka, bo razem z Beatą, Miłoszem oraz dwójką ich dzieci, mieszkają tyrolskie owce górskie z czadowymi, gładkimi uszami. Żółty szlak z Mostowic na Przełęcz Międzyleską macie prawie pod nosem (jakiś 1 km od domu), a kiedy już dotrzecie do Schroniska PTTK Jagodna (5 km), to możecie przebierać w szlakach. Ale nie tak szybko. Najpierw napełnijcie brzuchy do pełna kluskami z kremową bryndzą, racuchami z sosem ze świeżych jagód, gulaszem baranim albo pierogami. Po załadowaniu węglowodanów w ponad godzinę, niebieskim (łatwym) szlakiem dostaniecie się na najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich: Jagodną (977 m Zdaniem Slowhopa: Najbardziej kameralny dom gościnny w tej części Gór Bystrzyckich z jednym pokojem i całą masą owiec do tulenia (jeśli pozwolą) oraz podziwiania (pozwolą). Tutaj bez piesków. Bardzo przepiękna historia jest tu do opowiedzenia. My w ogóle w Zakopanem szukamy najchętniej rzeczy starych i charakternych, a tu nie dość, że pięknie, to jeszcze historia o rodzinie pełnej twórców ludowych i warsztacie dziadka, który tworząc czary z drewna do niejednego domu wprowadził czar Podhala. Hanka i Kuba to rodowici zakopiańczycy, którzy postanowili odratować dawny warsztat dziadka. Ocalili więc co się dało, dobudowali kawałek sypialni i salonu i proszę, można spać w dawnej pracowni stolarskiej, której serce domu stanowi dawny stół warsztatowy. Niby to Zakopane, ale domek stoi w ogrodzie, kawałek za domem Gospodarzy, w spokojnej części miasta (jakieś 700m od Krupówek). Jeśli o szlaki chodzi to mamy tu początek ul. Strążyskiej, która prowadzi bezpośrednio do wylotu Doliny Strążyskiej, oraz do Drogi pod Reglami. Wystarczy krótki spacer by dostać się do dwóch pięknych, mniej uczęszczanych dolinek: Doliny za Bramką albo Doliny ku Dziurze. Jeśli komuś się marzą dalsze wycieczki, można od razu ruszyć dalej w Tatry: na Giewont, Kopę Kondracką, Czerwone Wierchy, Kasprowy a także do Doliny Małej Łąki, (przez przełęcz w Grzybowcu) , do schroniska w Dolinie Kondratowej (przez Przełęcz pod Giewontem) i dalej do Kuźnic, a potem wrócić do domku Drogą pod Reglami. „Domek z niepowtarzalnym klimatem. Przytulny i bardzo ladny. Położony jest w świetnej lokalizacji - blisko centrum, a jednocześnie z podwórka przejście na polanę skąd doskonale widać panoramę gór i miasta :) Nie sposób nie wspomnieć o gospodarzach, którzy byli bardzo mili i pomocni. Polecam! ” Zdaniem Slowhopa: Domek dla 4-6 osób kilometr od centrum Zakopca. Idealna miejscówka dla wrażliwych na design i ładne wnętrza (z historią!). Gospodarze chętnie wesprą Was w wyborze szlaków i zdradzą adresy pięknych, mało uczęszczanych miejscówek. Bez piesków prosimy. Najpierw była miłość do Rycerki. Z tej miłości na zboczu widokowej Praszywki, na skraju Parku Krajobrazowego, stanął w Rycerce dom Basi i jej męża. Potem postawili jeszcze jeden, taki dla rodziny, przyjaciół, znajomych i znajomych ich znajomych, żeby się wszyscy mogli pomieścić, bo kto raz wpadnie do Rycerki, ten zawsze chce tu wracać. Wracają po widoki, latem po chłód strumyka, jesienią po grzyby i potulne salamandry, zimą po zjazdy spod domu na sam dół Praszywki. Ale najbardziej wracają na szlaki, bo umówmy się, na raz ciężko to wszystko wychodzić. Poza urlopem warto wziąć wygodne buty, żeby was potem nie pokazywano w Faktach TVN, że ci z miasta nieprzygotowani. Spod domu wyruszycie na płaski szczyt Praszywki, a dalej sprawa stoi tak: Czerwonym na Rycerzową Wielką, Czarnym na Przełęcz Przegibek przez Praszywkę Wielką, Zielonym i Czarnym na Przełęcz Przegibek, Żółtym na Wielką Raczę, Niebieskim do Zwardonia. „Super, tak jak miało być, cisza, spokój, szum strumyka, las, góry - czego chcieć więcej. Domek dopieszczony w każdym szczególe, wyposażony we wszystko co potrzeba, czysto. Okolica idealna na spacery - nawet z 2 wózkami daliśmy radę. Idealny dla wszystkich którzy chcą odpocząć od zgiełku lub amatorów długich wędrówek a po całym dniu odpocząć w przylegającej altance przy ognisku. ” Zdaniem Slowhopa: Musicie wiedzieć, że chatka stoi na zboczu górki, więc trzeba się trochę nawspinać. Niskie podwozie może nie dać rady, więc jeśli potrzebna wam podwózka dajcie znać Gospodarzom, ogarną wsparcie. Dla 6 osób na wyłączność i można z pieskiem. Do niedawna Wisła najbardziej kojarzyła nam się z czekoladową figurą Adama Małysza. Nic nie poradzimy. Ma skubana przebicie. A tu proszę, w niedalekiej odległości od rzeczonej rzeźby wyrasta chata jak z obrazka. Kasia to architektka i rodowita góralka, która zabrała się za goszczenie, kiedy miała powyżej uszu karierowania. Najpierw w podnóża Baraniej Góry, na wysokości 850 m stanął dom dla niej i męża, a potem jeszcze jedna chata dla gości, z widokiem na szczyty. Ma oryginalne mszenie, co oznacza, że między belkami znajdują się zawijane ręcznie wióry z drewna świerkowego, które wyglądają jak zdobienie. Jest też hedonistyczny smaczek, czyli sauna która w tych okolicznościach przypomina nieco portal do innego świata, co mogłoby się zgadzać gdyby tak wskoczyć do niej po zdobytych szczytach. Ale, co szczytów się tyczy: 4km dzieli Was od wieży widokowej na Baraniej Górze, gdzie spotykają się trzy szlaki: niebieski, zielony i czerwony. Większym zapaleńcom przypadnie do gustu Główny Szlak Beskidzki prowadzący przez najwyższe szczyty górskie otaczające miasteczko (do zrobienia w około 9 h, ale wyprawę można podzielić na krótsze odcinki). Na mniejsze wyprawy polecamy Kubalonkę, Stożek albo Trzy Kopce Wiślańskie. Warto też wpaść do Schroniska na Przysłupiu (3km), na wodospady Kaskady Rodła na Białej Wisełce (3km) i odwiedzić Malinowską Skałę i Jaskinię (6km). „Pierwszy raz decydowaliśmy się na pobyt "w samotni". Jestem zachwycona, dzieci powiedziały że mogłyby tam zamieszkać. Jagody rosły w ogródku, krowy pasły się za płotem. Właściciele bardzo pomocni. Woda w kranie z własnego leśnego źródła. [...]” Zdaniem Slowhopa: Chatka pomieści szóstkę górołazów. Zimą, kiedy już przyprószy śnieg, konieczny jest napęd na 4 koła. Na miejscu mają rowery elektryczne, które można śmiało wypożyczyć. Tu bez zwierzaków. W samym Karpaczu, wśród stuletnich różaneczników przechodzących w las, stoi chatka wsparta na uroczych szczudłach. Pamięta jeszcze wiek XVI i uchodźców religijnych z Austrii, a za sprawą Dominiki dostała swoją drugą szansę. Nadal pełno w niej odniesień do Tyrolu: ma oryginalne balustrady, zdobienia i ręcznie malowane motywy przyrody. Jak się ma rzecz ze szlakami już mówimy. Otóż Willa Tyrolczyk stoi na zielonym. Jeśli wolicie kolor żółty, wystarczy przejść 700 metrów a potem już truchtem prosto na Śnieżkę (do zdobycia w jakieś 4h). Dominika poleca zajrzeć na Śnieżne Kotły, gdzie znajdują się malownicze oczka wodne zwane Śnieżnymi Stawkami. Najlepsza trasa biegnie Koralową Ścieżką z Jagniątkowa (szlak niebieski), a później Ścieżką pod Reglami (szlak zielony), którą dojdziecie aż do schroniska pod Łabskim Szczytem. „Świetne miejsce na oderwanie się od świata. Piękny dom (nie żaden domek letniskowy, tylko DOM), urządzony w starym stylu, ale w pełni funkcjonalny i bardzo wygodny. Świetny dla dzieci, schody zabezpieczone przed maluchami, fura zabawek, ogród też względnie bezpieczny (ale wiadomo, nigdy nie ufaj czterolatkowi). Do centrum na gofera blisko, w góry jeszcze bliżej. Szczerze polecam, żal było wyjeżdżać :)” Zdaniem Slowhopa: Dom dla max 8 osób i można z pieskiem.
schronisko turystyczne przy szlaku wodnym